sobota, 31 stycznia 2015

1. "Wielki Plan"

"Wielki Plan"

Norwegia/Lillehammer/ 7 grudzień 2014


                               Nagłe zebranie kadry austriackiej przez Stefana Krafta odbyło się tuż przed samym konkursem Pucharu Świata w Lillehammer. Obecni byli wszyscy, nie wliczając oczywiście Heinza Kuttina, gdyż to miała być "tajna narada".
- Posłuchajcie- zaczął mówić Kraft, patrząc na twarze kolegów- Nie wiem, jak wy, ale ja mam już dość Freunda.
Chłopaki popatrzyli na siebie zdziwieni. Severin nigdy specjalnie się nie mieszał w sprawy Austriaków, praktycznie wcale ze sobą nie rozmawiali, po prostu nie wchodzili sobie w drogę.
- Ja uważam, że jest lepszy od Neumayera- wyraził swoją opinię Morgenstern- Przynajmniej nie patrzy tak bezczelnie.
- Jak dla mnie gorszy gorszy jest Kraus- tym razem odezwał się Andreas Kofler- Ciągle się szyderczo śmieje.
- Nie, nie, nie!- krzyknął nagle Stefan- Mi chodzi o to, że jego wyniki są zbyt dobre, że on nas wszystkich wyprzedza. Konkurencja. Rozumiecie?
I dopiero wtedy skoczkowie zdali sobie sprawę z powagi sprawy, o jakiej mówi Kraft. W ostatnich zawodach Freund wprost "strącił" z podium Gregora Schlierenzauera, a jeszcze wcześniej Hayboecka. Teraz zrozumieli, że stanowi prawdziwy problem wszystkich przyszłych zawodów Pucharu Świata i ich pozycji w klasyfikacji generalnej.
- Więc co zamierzasz zrobić?- ciszę przerwał Thomas Diethart.
- Postanowiłem, że trzeba uderzyć w jego czuły punkt- Stefan ożywił się i wstał z miejsca- To go na pewno zgubi, pomyślcie tylko- tragedia "Sevika" i cała kadra razem z nim w rozpaczy, a my podbijemy podium!
Fettner spojrzał na swojego imiennika, Poppingera. On nie był zbytnio przekonany do tego, ale nie mógł protestować. W tej kadrze młodzi wiekiem mieli tylko przytakiwać. Manuel nie był jednak w tak kiepskiej sytuacji, jak Poppinger*. Otóż, jako najmłodszy w kadrze, musiał on usługiwać ciągle tym starszym, sprzątać im w pokojach, podczas wyjazdów na zawody. Był niezwykle mądry i wrażliwy, ale słuchając starszych kolegów, całkowicie zapominał, kim jest i stawał się taki, jak oni. Dodatkowo na ich zawołanie zgadzał się, lub jeśli tego wymagali, nie.
Przypomniał sobie Fettner, jak jednego razu w Kuusamo jego młodszy kolega nie mógł spać. Byli wtedy razem w pokoju, zwykle tak ich lokowano z przyjaźni, jaka łączyła tych młodych Austriaków. Manuel Poppinger tłukł się na łóżku i nie mógł usnąć z przebytych wrażeń dnia, kiedy zakończył rywalizację na 15. miejscu i... oberwał od Krafta za " przeciwstawianie się starszym". O drugiej w nocy obudził współlokatora, żeby powiedzieć, co mu leży na sercu. Kiedy "młody", jak często mawiali skoczkowie, całkowicie się wyżalił i wysłuchał rad Fettnera, który jeszcze tak niedawno przeżywał to, co on, a nawet gorzej, usnął spokojnie i do rana nie przekręcił się nawet na bok.
- Tylko trzeba znaleźć ten jego czuły punkt- uniósł brwi Diethart i popatrzył na Hayboecka, jakby szukając w nim odpowiedzi.
- Na mnie możecie liczyć- kiwnął głową Michael i Gregor też dołączył się do akcji.
- Chłopaki, ja wiem, co możemy zrobić- odezwał się nagle Poppinger, a Fettner spojrzał na niego z przerażeniem.
- Nie odzywaj się, młody- uciszył go machnięciem Kofler
- A ty masz jakiś pomysł? Wysłuchaj go- tym razem Morgenstern zwrócił się do Andreasa, stając po stronie lubianego przez siebie, Manuela.
Poppinger postanowił wykorzystać sytuację, w której Kofli stał zamurowany postawą Thomasa:
- Pewność siebie. To jego czuły punkt.

                 Poppinger i Fettner siedzieli razem w samolocie, lecącym z norweskiego Lillehammer do ich rodzinnej Austrii. Ani jeden, ani drugi Manuel nie odezwali się do siebie słowem, mimo że dobrze zakończyli konkurs i mieli powody do dumy, żaden nie przełamał lodu, który podzielił ich po decyzji młodszego z nich.
Fettner czuł się źle, nie pochwalał tego, jak postąpił młody, ba, on czuł niechęć do tego " Wielkiego planu" Krafta.
- Nie mogę już dłużej wytrzymać- odezwał się cicho Fettner, którego dręczyły ciągłe wyrzuty, jakby to on zrobił coś źle.- Dlaczego ty chcesz brać udział w tym wszystkim?
Tak na prawdę Poppinger miał gotową odpowiedź i już chciał powiedzieć wszystko przyjacielowi, kiedy uświadomił sobie, że w ten sposób zrobi z siebie tchórza.
- Freund każdemu robi konkurencję, nie tylko Kraftowi i Hayboeckowi. Mi też.- jednym tchem powiedział Poppinger. Chciał być, jak najbardziej wiarygodny i starał się nawet nie mrugnąć okiem.
- Manuel, ty zastanów się nad tym, co mówisz- popatrzył na niego z politowaniem- Co ci da jedno miejsce w tą, czy w tą, nie wywalczone uczciwie? Miło by ci było, gdyby ktoś w tak straszny sposób chciał się ciebie pozbyć?!
Młody spuścił głowę, tak bardzo zależało mu, żeby jego przyjaciel nie poznał prawdy, tak bardzo chciał, żeby było tak, jak on już to obmyślił, ale Fettner, on teraz mu to wszystko niszczy.
-No, proszę cię...- Poppinger odwrócił głowę w stronę okna i nabrał głęboki wdech- Nie rozumiesz.
- Właśnie nie- krzyknął Fettner, a Manuel zaskoczony nieco oddalił się od niego- Nie jesteś taki, jak dawniej, bardzo się zmieniłeś.
- Ludzie się zmieniają- podsumował krótko Poppinger, ale wkrótce zdał sobie sprawę, że źle powiedział i w ogóle zaczął tą rozmowę. Teraz ich przyjaźń poddawana jest ciężkiej próbie, a jak straci Fettnera, nie będzie miał już nikogo.- Przepraszam, Manuel. Nie pogorszą się nasze relacje prawda? Kiedyś ci wszystko wyjaśnię. Przeprasza.
-- Myślę, że będzie choć po części, jak dawniej- uśmiechnął się lekko starszy z nich- Ale dalej uważam, że źle robisz.
Najmłodszy skoczek narodowej kadry Austrii odwzajemnił gest przyjaciela i kiwnął głową.
- Jak oceniasz konkurs?- zapytał przyjaznym tonem, nie chcąc zostawać ze swoimi niesfornymi myślami sam na sam.

Austria/ Thening/ 8 grudzień 2014

                                           Gregor Schlierenzauer niósł w ręce torbę, a drugą wymachiwał przed oczami Hayboecka.
- Czy ty słyszysz, co ja do ciebie mówię?- zastąpił mu drogę, przez co kolega musiał się zatrzymać.
- Nie, nie słucham cię- wyszczerzył zęby w uśmiechu i puścił do niego oczko- Schlieri, takie głupoty opowiadasz, że... przepraszam- i w tym momencie ryknął śmiechem.
Michael Hayboeck był był z tych ludzi, którzy swoim śmiechem rozbawiali każdego, a szczególnie Gregora. Michi wręcz zachodził się, a jego kolega zaczął kulić z radości. Ludzie, przechodzący obok, patrzyli na nich zdziwieni. Dwóch tak znanych skoczków narciarskich zalewa się śmiechem na środku ulicy.
- Błagam cię, Hayboeck! Przestań!- zaczął wydzierać się Gregor, ale blondyn w ogóle go nie słuchał- Bo nie zostanę na noc!
- Gregor, Schlieri, kochanie- zaczął miękko opanowany Hayboeck- Przecież ty się boisz o tej porze autobusem jechać 3 godziny do Fulpmes.
Obok przechodził starszy pan, który z takim zdziwieniem patrzył na skoczków, że omal nie wpadł do rowu.
- Ale ci biedni ludzie mają z nas ubaw!- roześmiał się Michael, ale widząc dalszego focha Gregora, szturchnął go w bok- Ojj. no chodź, poniosę ci torbę.
Austriak przystał na ten pomysł i swój bagaż rzucił do kolegi, po czym ciesząc się, jak dziecko, zaczął opowiadać mu swoje słynne historie "Schlierenzauer- żeglarz"
 Stanęli w końcu przed małym, białym domkiem, w którego jednym z okien tliło się małe światełko. Michi, jak przystało na gospodarza ( i dżentelmena) otworzył przed Gregorem drzwi. Wkrótce znaleźli się w przytulnym wnętrzu. Jak zwykle po konkursach, Schlierenzauer siadał na jasnej, skórzanej kanapie,a Hayboeck biegł przywitać się z mamą.
" Pani mama", jak ją nazywał Gregor, zajmowała pokój na górze, oglądając, jak zawsze o tej porze, swój ulubiony serial. Głośne kroki Michiego po schodach były coraz bliżej
- Schlieri, jesteś dzisiaj żoną czy mężem?- zapytał Hayboeck błagalnym tonem, siadając obok kolegi.
- Mężem, Michi- odparł bez wahania- Ty gotujesz.
- Ależ Gregor- bezradnie opuścił ręce- Ty tak wspaniale kucharzysz!
- Nie przekupuj mnie!- zadarł nos do góry- No, już- już, do kuchni.
Gdy Michael zniknął w królestwie swojej mamy doszedł do wniosku, żde Gregor będzie musiał zadowolić się kanapkami, tym czase drugi z nich rozłożył się na kanapie i uśmiechał, przypominając sobie siebie i Michiego sprzed 16 lat. Niewiarygodne było to, jak wielką przyjaźnią się darzyli i tyle lat ona nie zachwiała się. To było niesamowite.
- Michael?- zapytał nagle Michiego, który wyszedł z kuchni- Czy ty wiesz, że przyjaźnimy się 18 lat?
- Niemożliwe!- pokręcił głową Hayboeck i postawił kanapki na stole- Nie ma szans, żeby tyle z tobą wytrzymał!
******
                      - Całkiem, całkiem- powiedział Kraus, przyglądając się Geigerowi w garniturze- Ale granat chyba lepszy.
- Serio, Kraus?- Karl zrobił złą minę i rozpiął guzik marynarki- Przed chwilą powiedziałeś, że ładniej będzie w czarnym.
- Kurde, no nie wiem- mruknął Marinus- Nie musisz się tak pięknić, to tylko spotkanie z Austrią i Szwajcarią.
- A..ale Austriacy mają, mają ładne skoczkinie- zaczął się tłumaczyć Karl Geiger, ale widząc na twarzy szeroki uśmiech, dodał- Tobie też by się garniak przydał. Może spodobasz się którejś?- a następnie roześmiał się w głos- Noo wiem, taki żart! Całkiem niezły zresztą. Może jakiejś Niemce, hmm?
- Czy ty coś sugerujesz?- Marinus uniósł brew do góry i pytające spojrzenie wlepił w kolegę.
- Ja? Nie, niee- zmieszał się Karl- Może, hmm. No.. no, ja przymierzę ten granatowy. 
Marinus pokręcił głową z uśmiechem i usiadł na czerwonej kanapie sklepowej. Nagle zobaczył jakąś ładną dziewczynę i zaczął wodzić za nią wzrokiem, nie zwracając kompletnie uwagi na kolegę.
- Co ty robisz, matole?- stanął przed nim i położył ręce na biodra
- Nic- blondyn w końcu popatrzył na Karla zdziwiony
- Nic? Tylko żyjesz oddychasz i patrzysz na dziewczyny- podsumował Geiger i z politowanie pokręcił głową
- Ja biorę granatowy, ty czarny. I zwijamy się- machnął ręką Karl, rzucjąc Marinusowi czarny oficjalny strój.

                        Richard siedział za stołem w kuchni i obserwował drogę za oknem. Czasem przjeżdżały jakieś auta, ale bardzo rzadko. Ogólnie było dosyć smutno, i tak właśnie czuł się Freitag.
- Będziesz jadł?- zapytała kobieta o ciemnych brązowych włosach, zaplecionych w idealnego warkocza- Richard słyszysz?
- Tak, przepraszam- potrząsnął głową i odwrócił się w stronę kobiety- Co na obiad?
- No przecież zupa pomidorowa- wskazała na talerz i pokręciła głową.
Freitag usadowił się przodem do stołu i przysuwając talerz zaczął łyżką mieszać i przelewać ją tam, i z powrotem.
- No przestań- po chwili usłyszał ostry ton głosy Anne i odsunęła tak gwałtownie zupę, że część wylądowała na starannie wyprasowanym, białym obrusie.
Richard zrobił minę zbitego psa i z rezygnacją wstał od stołu, Anne zatrzymała go jednak.
- Wybacz, ale widzę, że z tobą coś nie tak- wyjaśniła szybko, patrząc mu w oczy.
Skoczek powrócił na swoje dawne miejsce i zaczął przyglądać się kobiecie. Po chwili i ona odwróciła się w stronę Freitaga.
- Widzisz, to wszystko przez sytuacje w kadrze- mówił, jakby chciał się usprawiedliwić- Severin myśli, że jest najlepszy, a ja zwyczajnie mam go dość!
- Richard, uspokój się- zbliżyła się do niego i położyła dłoń na jego ramieniu.- Złość do niczego nie prowadzi. Zignoruj jego zachowanie, bo nie warto, a podium czeka na ciebie.
- Ale czy ty nie rozumiesz, jaki on jest?! Na domiar złego nikt tego nie widzi, wszyscy całkowicie ignorują moją krzywdę!
- Widzisz, nie przejmują się i lepiej żyją, nie męczą się tak, jak ty- powiedział łagodnie Anne.
- Nikt tego nie rozumie! Ty też! Wszyscy jesteście tacy sami, egoiści i samolubi!Ale zobaczycie, jeszcze zobaczycie!- Freitag podniósł głos. Nigdy nie robił tego wobec swojej dziewczyny.
- Może masz i rację, Richard- spuściła głowę- Ludzie chcą dla ciebie dobrze, cierpią na twoich wtmysłach.
- Anne, uważaj na to, co mówisz- ryknął Freitag- Mam wrażenie, jakbyś tzrymała stronę Freunda, a może myślisz tak samo?!
- Tak nie będziemy rozmawiać!- krzyknęła najgłośniej, jak umiała, i rzuciwszy fartuszek wybiegła z pomieszczenia .
Wkrótce po tym wydarzeniu Freitag usłyszał trzask drzwi, ale nie śmiał nawet spojrzeć za okno, w którą stronę uda się Anne.
- Coś ty, kretynie narobił?- zapytał sam siebie i uderzył ręką w głowę
******
Heej! Piszę, jakoś tak w połowie szczęscia, w połowie smutna. Taak Słowenia mistrzami, jak zawsze, ale normalnie zawiodła mnie ta dyskwalifikacja.
Znowu.. jak nie 6mm, to 1 cm! 
Ale Fannemel, wielki Fannis wszystko przebił! Jejju, jeju <3
Wierzę, że Polacy jutro wszystkim pokażą!
+ taki "miszczowski" gif ode mnie! 
-------------------------------------------------------------
* Manuel Poppinger będzie młodszy od Fettnera, choć w rzeczywistości (chyba xD) jest starszy/

Także komentujcie nowy rozdział, bo motywujecie w ten sposób najbardziej! :D
Kochane, dziękuję za Wasze komentarze.
(( Kto nie w temacie, odsyłam do rozdziału poprzedniego))

Buziaczki wszystkim!
Bjoerghild  

czwartek, 29 stycznia 2015

"Mała" zmiana planów.

              "Mała" zmiana planów, kochane.
Nie mam konkretnego pomysłu i dosyć bohaterów, kochając jednak wszystkich zrobię krótkie, kilku rozdziałowe opowiadania o poszczególnych skoczkach, bądź kadrach. Będą one częściowo związane z dwoma poprzednimi rozdziałami, m.in. ze zwalaniem winy przez Asikainena na Norwegów, czy "Wielkim Planem" Austriaków, który jeszcze nie wszedł w życie, oraz dalszy wątek Ilji i Petera. Wszystko jednak okaże się "w praniu" i mam nadzieję tylko, że Wam się spodoba. Wybaczcie moją długą nieobecność, ale to już koniec półrocza, masa sprawdzianów, itd.... Jeszcze moja mamuśka pozwoliła na kompa tylko w weekendy wchodzić, a wtedy to dużo innych rzeczy do roboty.
Tak więc przepraszam jeszcze raz i zapraszam na odmienione aldri-gi-opp.blogspot.com
Buuuziaczki
Bjoerghild Romoeren


piątek, 9 stycznia 2015

Rozdział 2.


                     Następnego dnia w Lillehammer było więcej śniegu. Gdy tylko Andreas Wank spojrzał w okno aż do zamurowało.
- Patrzcie ile śniegu!- krzyknął do swoich kolegów i zaraz obok niego stanął Karl Geiger.
Richard siedział trochę dalej i przyglądał się z nieufnością Wankowi. Uśmiechnął się przyjaźnie do Geigera, jakby nigdy nie trzymał sztamy z wrogiem. Karl zbił się z tropu i już wkrótce rozmawiali i śmiali się w najlepsze.
- Nie wierzę- szepnął Freitag do Marinusa Krausa, ale ten nieprzejęty zbytnio ruszył do drugiego pomieszczenia.
Nagle w Richardzie wezbrała złość na cały świat. Na obojętność kolegi, na zdradę Karla i kompletne niezainteresowanie Andreasa Wellingera. Jeszcze większą nienawiść budził sam Freund, który ciągle tylko na wszystkich jechał, bo sam był najlepszy. Szczerze mówiąc Freitagowi robiło się niedobrze, na myśl, że musi go oglądać. Chciał skupić się tylko na skokach, ale w nim, gdzieś w środku siedziała ta złość, mimo, że był dobrym chłopakiem. Przebywanie z Severinem zmieniło go całkiem. Ale i w jednym, i w drugim krył się skrawek dawnych chłopaków o szczerych, serdecznych uśmiechach i przyjaznych oczach.

                    - Chłoooopaki!- krzyczał, próbując powstrzymać śmiech, Anders Fannemel- Ja nie chciałem, to Phillip mnie podpuścił.
Fannis popatrzył na kamiennne twarze kolegów z kazdry i zalał się rumieńcem.
- Teraz zwalasz na mnie?- krzyknął Sjoen , patrząc na Norwegów z miną zbitego psa- On kłamie!
Fannemel w końcu nie wytrzymał i zaczął śmiać się na całego.
-Niech tylko się pappa Stoeckl dowie, a już po tobie!- rzucił gniewnym głosem Rune Velta.
Bjoern Einar Romoeren* popatrzył na niego przymróżonymi oczami:
- To dlaczego zachciał ci się takich głupot?- obdarzył go uśmiechem politowania, a Fannemel przechylił głowę.
- No jaa... ja - zająkał się- Przepraszam. Tak mi się nudzi.
Nagle Anders Bardal, który dotąd mierzył lodowatym spojrzeniem Fannemela, teraz podszedł do niego i, chwyciwszy za kaptur bluzy, przycisnął do ściany.
- Nie dziwiłbym się moim dzieciom- syknął Bardal- Podkabluje Stoecklowi, jak coś podobnego się powtórzy!
Zawsze tak wyglądał szantaż Norwegów, a że Fannis bał się " pappy Stoeckla, fara Stoeckla" to zawsze tylko słowo, że o jego przewinieniu dowie się trener, a Anders stawał się potulny, jak baranek.
- Obiecuję, że to już naprawdę ostatni raz- Bardal przycisnął go mocniej, po czym puścił gwałtowniena ziemię, a Fannemel szybko stanął za Phillipem Sjoenem.
     
                      Miran Tepes niecierpliwie dreptał w śniegu i patrzył na swoją córkę Ilję* , przyglądającą się z ekscytacją skoczni.
- Chodź tutaj, Ilja - powiedział do dziewczyny o średniej długości włosach w kolorze blond, zielono- niebieskich oczach i bardzo ładnej twarzy- Mam bardzo dużo pracy, możesz mi pomóc?
- Jasne- obdarzyła go promiennym uśmiechem- Co mam robić?
 Tepes nie powiedział ani słowa, tylko pociągnął Ilję w stronę budynku , gdzie mieściły się różne sale konferencyjne , kafejka, siedziba Waltera Hofera i wiele innych rzeczy.
Gdy znaleźli się już w przytulnym gabinecie Mirana, podał on dziewczynie białą kopertę , starannie zaklejoną.
- Zanieś to, proszę, panu Goranowi Janusowi. On wie, o co chodzi.
Kiwnęła głową, trochę zawiedziona tym, jak ojciec ją potraktował, ostatnimi czasy był dla niej bardzo oschły. Powoli wyszła na zewnątrz, nakładając szczelnie czapkę na uszy. Śnieg znowu zaczynał sypać i popatrzyła w okół, gdzie pełno już było zasp z białego puchy.
Nagle poczuła, że traci grunt pod nogami i leci prosto w śnieg. Słyszy głosy, ale widzi tylko spokojnie lecące płatki i białe niebo.
- Kurde- odezwał się ktoś- Widzisz, co zrobiłeś?
Chłopak podchodzi do dziewczyny i podaje jej rękę, Ilja wstaje szybko i patrzy w wesołe oczy nowo poznanego człowieka.
- Przepraszam- zaśmiał się i zsypał śnieg z jej czapki na oczy- Tak w ogóle to Anders jestem.
- Nic się nie stało- potrząsnęła głową , żeby strącić puch - Czy ty jesteś Anders Fannemel?
- Tak, tak, maleńka- puścił do niej oczko- Jak masz na imię?
- Ilja- rzuciła szybko i zauważyła, że koperta dla Gorana Janusa "trochę" się zmoczyła- Muszę iść.
Już za chwilę zniknęła Fannemelowi z oczu, a ten uderzył się pięścią w udo i nagle poczuł, jak śnieg wpada mu za kurtkę
- Ejj- wrzeszczy z całych sił- Romoeren
Blondyn, stojący dalej szczerzy białe zęby i odkrzykuje koledze:
- Nie wygrałeś, Fannis- śmieję się tak, aby Anders go usłyszał- To za to, że powkładałeś nam śniegu pod kołdry.

                     Ilja podążała szybko w stronę domku Słoweńców, otrzepując się jeszcze z resztek śniegu. Najbardziej jednak martwiła się kopertą i tym, co jest w środku. Czy na pewno nic ważnego nie zmoczyło się przez Fannemela.
Stanęła przed barakiem kadry słoweńskiej, sama nie wie czemu, ale bała się wejść do środka, dlatego odczekała chwilę. W końcu po kłóceniu się w środku z samą sobą, uchyliła klamkę i pokonując dwa schodki, weszła do domku. Uderzyło w nią przytulne ciepło, słysząc doniosły głos męski z zaciekawieniem rozejrzała się po pomieszczeniu. Trwało jakieś krótkie spotkanie kadry, gdyż siedzieli tam wszyscy skoczkowie, a Goran Janus tłumaczył im coś i słuchali z uwagą. Ilja nie chciała im przeszkadzać, więc czekała, aż trener skończy mówić. W czasie oczekiwań mogła spokojnie przyjrzeć się skoczkom, niektórzy z nich patrzyli równiż na nią. Ona jednak po skończonych oględzinach kadry słoweńskiej- skupiła się tylko na jednej postaci- PETER PREVC.
Słoweński mistrz w lotach usiłował słuchać z całych sił trenera, ale zdecydowanie większą uwagę budziła w nim ta drobna dziewczyna, stojąca przy drzwiach. Zerknął na nią, co jakiś czas, ale napotykając również jej wzrok, szybko spuszczał z niej spojrzenie, patrząc na buty, albo na Janusa.
Pierwszy zauważył to Nejc Dezman i  sam również spojrzał na drzwi obok, których stała Ilja. Uśmiechnął się do  niej, lecz ona tylko patrzyła na niego bez cienia emocji, wówczas i trener kadry zauważył córkę Mirana teraz nie miała wyjścia, musiała podejść do Gorana.
- To od taty- powiedziała cienkim głosem- To znaczy od Mirana Tepesa.
Podziękowała i, oglądając się jeszcze na Petera, wyszła.
♠♠♠♠♠♠
  Rozdział drugi, wybaczcie, że tak późno, bo miał być już już 6 stycznia, bo zakończenie Turnieju Czterech Skoczni, bo Michael i jego rekord <33 . Ale tak zeszło, że jest dopiero dzisiaj, po kwalifikacjach w Bad Mirttendorf i wygrał Jurij Tepes i wgl dwóch Polaków mamy w jutrzejszych zawodach. Nooo i  to tyle ;*
_____________________
Przypisy
Bjoern Einar Romoeren- na potzreby opowiadania ( z miłosći do Bjoerna <3 ) bezie w kadrze norweskiej

Ilja Tepes- Miran Tepes rzeczywiście ma córkę, ale Anję. W opowiadaniu- Ilja.

Dziękuję za komentarze i zapraszam do wyrażania swojej opinii również o rozdziale 2.
Buzaiaaczki Bjoerghild Romoeren. ;*

poniedziałek, 5 stycznia 2015

Rozdział 1.

1.Gotowy do skoku, wiatr uspokoił się trochę

                    Z góry roztaczał się piękny widok na norweskie miasto Lillehammer. Peter obejrzał się do tyłu, sprawdzić, co się dzieje. Ze swoich kolegów zauważył tylko Matjaza Pungentara, który przygotowywał się do swojego skoku w kwalifikacjach. Prevc było oazą spokoju, kwalifikacje były dla niego tylko rozgrzewką. Denerwował się w 2009 roku, kiedy to dopiero zaczynał, a plasował się przeważnie poza drugą dziesiątką.. Noriaki Kasai przeszedł obok niego i Peter spojrzał na 43 latka. Podziwiał go, od kiedy sam zaczął latać. Pamiętał, jak nieraz śmiali się, że Kasai wygrywał na tych skoczniach, a Prevca jeszcze nie było na świecie. Wrócił nagle wspomnieniami do swojego rodzinnego miasta, Kranj i tego, jak był małym jeszcze chłopcem.W życiu nie pomyślałby wtedy, że może zajść tak daleko.
- O czym tak myślisz?- zapytał, podchodząc i siadając obok, Jernej Damjan.
- Przypominam sobie dziecięce czasy- westchnął Peter- A u ciebie, co słychać?
- Nie wiem, trochę się boję dzisiejszych kwalifikacji- zwierzył się koledze z kadry- Czuję dziwny niepokój, jakby coś się miało stać...
- Nie, nawet tak nie mów!- krzyknął Prevc- Wszystko będzie dobrze. Denerwujesz się pewnie przez wiatr. Skakać się da, spokojnie.
- Pamiętam jednego roku, jak wiało w Oberstdorfie...

                Thomas usiadł na belce startowej. Alexander Pointner nie dawał znaku, żeby skoczyć. Diethart najbardziej nie lubił właśnie tego czekania. W głowie robił się wtedy mętlik i za wszelką cenę chciało się mieć dobry skok. Flaga zasygnalizowała zejście z rozbiegu, Thomas odwrócił narty i już po chwili stał na schodach. Jeżeli siadłby na belkę i od razu skoczył nie myślałby tyle i nie kombinował. A, żeon zawsze miał pełną głowę pomysłów, coś montował, wymyślał, próbował, tak zostało mu do dzisiaj i dość przeszkadza. Żółte światełko. Diethart znowu usadawia się na belce i sprawdza jeszcze zapięcia nart. Gotowy do skoku, wiatr uspokoił się trochę, dając Thomasowi szansę na skok. Odepchnął się od belki i wkrótce mknął po rozbiegu. Odbił się, jak zawsze. Jak wtedy, co zaczynał, i wówczas, gdy wygrywał Turniej Czterech Skoczni. Niezmiennie tak samo.Lot był spokojny, prędkość dobra po wyjściu z progu, ale to już, już trzeba lądować, dalej się nie pociągnie.
Osiada miękko na prawą nogę i rozpościera ręce. Odległość go nie zadowala, więc zaraz opuszcza je bezradnie. Przykuca i odpina narty, wstaje i uśmiecha się do kamery, choć w środku gotuje się ze złości. Odległość zaledwie 123 metrów na skoczni Lysgardsbakken nie jest słaba, jak na zwycięzce TCS, jest fatalna. Czeka jeszcze na wynik. 10 miejsce. Wzrusza ramionami i znika za bramką. Jakiś promyk nadziei tli się w środku, że może uda mu się załapać, że może ktoś zepsuje.

                - Gratuluję, Severin, to był udany skok- chwali Freunda po skończonych kwalifikacjach, trener kadry niemieckiej, Werner Schuster- Oby tak jutro, a będzie dobrze.
Severin uśmiecha się promiennie do kolegów, a już za chwilę zjawia się obok Andreas Wank z gratulacjami.
Richard Freitag, Marinus Kraus, Karl Geiger i Andreas Wellinger siedzą obok siebie i wymieniają porozumiewawcze spojrzenia.
- Werner wciąż tylko faworyzuje Freunda- mówi nagle Marinus- To robi się już nudne.
Nagle umilkł. Przed nimi stanął blondyn i uśmiechał się od ucha do ucha.
- Co, zazdrościsz, Freitag?- zadaje pytanie retoryczne, bo dla niego odpowiedź jest jasna, a potem wybucha śmiechem.
- Czy ty zawsze musisz się mnie czepiać?- burzy się Richard- Wciąż tylko myślisz, że chcę być taki, jak ty. Mylisz się. Ty zająłeś 3 miejsce, a ja 4. Wcale nie jesteś ode mnie lepszy.
Severin chciał już coś powiedzieć, ale za nim stanął młodziutki Andreas Wank i przemówił za niego:
- Jutrzejszy konkurs pokaże, kto będzie lepszy- podsumował
- Oczywiście, że ja- rzekł z pewnym siebie uśmiechem, Freund- Udało ci się Freitag!
Richard wstał gwałtownie. Kiedy skakali razem w dwóch sezonach wcześniej, trzymali się razem. Byli nowi i źle się czuli. Z czasem zdobywania większych sukcesów Severin wzrastał i, co najważniejsze, był faworytem Schustera. Zmienił się, zaczął traktować wszystkich z góry, a sam uważał się za najlepszego. Freitag miał już dość zachowania kolegi z kadry i chciał położyć temu kres.
- Spokojnie, panowie- stanął pomiędzy nimi Wellinger i obrzucił gniewnym wzrokiem Richarda.- Chodź, przebiegniemy się.
Freitag przystał na ten pomysł i zraz oboje wyszli do tonącego w mroku, ośnieżonego- Lillehammer.
♣♣♣♣♣♣

     To tak, jak widzicie, prezentuje się pierwszy rozdział. Historia nie będzie tylko o tych bohaterach, ale praktycznie o wszystkich tych bardziej znanych. Jeżeli się spodobał--- skomentuj, jeżeli nie--- to także i powiedz, co powinnam zmienić. Kto wytrwał do końca, to dziękuję. Buzaaaki ;*
Bjoerghild Romoeren.

niedziela, 4 stycznia 2015

Witajcie!

Całkiem nowy pomysł...
Będę prowadzić tu bloga o skoczkach narciarskich,
jak to będzie to zobaczycie.
Wygląd, strony i prolog to jutro,
bo dzisiaj nie mam już głowy.
*
Tak więc mam nadzieję, że się spodoba, zresztą uwielbiam skoki i będzie mi się dobrze pisało.
Tak sądzę.
Opowiadania będą różne, jeszcze nie wiem, czy o wszystkich skoczkach na raz czy tylko o określonych i będę zmieniać. Jeszcze wyjdzie później. Jeżeli macie pomysły do zapraszam do dzielenia się nimi w komentarzach bądź na mailu, którego podam jutro w zakładce.
*
Kończę przemowę :D i do zobaczenia jutro
Bjoerghild